Mea Shearim to nazwa ultra ortodoksyjnej dzielnicy w Jerozolimie. Nazwa wywodzi się z Biblii i znaczy „Sto bram”. Mieszkają w niej najbardziej skrajnie religijni, też Ci, którzy nie uznają państwa Izrael, wierząc, że wolność narodowi przyniesie dopiero Mesjasz. Nasza przewodniczka Nili powiedziała nam, że Ci, którzy nie uznają Izraela, odmawiają też przyjmowania emerytury od państwa.
Mieszkańcy tej dzielnicy żyją głównie z datków. W zgodzie z ich wiarą uważają, że największym skarbem, jaki mają, są dzieci. Wzdłuż ulic przyczepione są puszki, do których przechodnie wrzucają datki, i które są potem rozdzielane między biednych. Oczywiście poza datkami na co dzień ważną rolę w utrzymaniu tej dzielnicy pełnią organizacje żydowskie ze Stanów Zjednoczonych.
Mea Shearim to dzielnica biedy. Ulice są brudne, wszędzie pozostawiane są śmieci, zapachy nie kuszą, aby zaglądać po kątach. W większości domy znajdują się w stanie ruiny.
Jednak nie jest to beznadziejna bieda. Rodziny są wielodzietne. Dzieci, które bawią się na skwerach, są czyste i przyzwoicie ubrane. Dorośli chodzą ubrani w tradycyjne stroje, mężczyźni chodzą w czarnych płaszczach i kapeluszach, kobiety w długich spódnicach i chustkach na głowach.
Życie toczy się tu swoim niepowtarzalnym rytmem. Na głównej ulicy panuje ruch jak w mrowisku, sklep na sklepie, ludzie tłoczą się, nie zwracając uwagi jeden na drugiego, depczą sobie po nogach i potrącają się nawzajem. Przed księgarnią panuje taki tłok , że nie można przejść. Główne ulice są tak bardzo zakorkowane, że samochody wjeżdżają kołami na wąskie chodniki, aby się na nawzajem ominąć. Trzeba uważać na nogi.
Jak tylko odchodzimy w boczne uliczki, zapanowuje spokój. Ale nie jest pusto, bo co chwila ktoś przechodzi. Kobiety siedzą i rozmawiają. Grupki mężczyzn a czasem młodych chłopaków dyskutują. Dzieci skaczą w gumę, jeżdżą na rowerkach. Na budynkach porozwieszane są duże plakaty i ogłoszenia, a przechodzący mężczyźni i chłopcy zatrzymują się i dokładnie wszystko czytają. Jedynym znakiem współczesności są telefony komórkowe, które noszą mężczyźni.
Ci, którzy założyli Mea Shearim, zbudowali je jak odrębne miasto, jak Jerozolimę w Jerozolimie. Ulice są labiryntem, kryjącym wewnętrzne place, na których toczy się życie codzienne. Mieszkańcy nie lubią gości z zewnątrz. Dzieci zasłaniają twarz lub zamykają oczy, kiedy widzą aparat fotograficzny.
Ten świat jest bardzo odległy od współczesnego. Mieszkańcy najchętniej otoczyliby swoją dzielnicę murem, aby nikt obcy do nich nie przychodził. Jednak prawo w Izraelu nie pozwala osiedlom odgradzać się.
Wszystko to stwarza obraz sielanki pomieszanej ze slumsem. Ale i dla tych ludzi, mimo niechęci dużej części społeczeństwa, jest miejsce w Izraelu.